Ojcze, dziękuję Ci, że Mnie wysłuchałeś. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz – takimi słowami Jezus z Nazaretu zwrócił się do swego Ojca w modlitwie podczas wskrzeszenia Łazarza. Chciałbym w tym miejscu pobawić się trochę w filologa i zwrócić uwagę na dwie rzeczy wynikające z gramatyki, której używa Jezus.
Pierwsza rzecz dotyczy czasu przeszłego w wyrażeniu „że Mnie wysłuchałeś”. W pierwszym momencie można odnieść wrażenie, że Jezus się pomylił. Łazarz przecież nie został jeszcze wskrzeszony. Dobry polonista poprawiłby Jezusa mówiąc: „Powinno być: że Mnie wysłuchasz”. Na szczęście nie o poprawną gramatykę tutaj chodzi, ale o głęboką myśl teologiczną. Jezus używa czasu przeszłego w odniesieniu do rzeczy przyszłych jako wyraz absolutnej pewności, że Ojciec jest z Nim i o cokolwiek poprosi można traktować to jako fakt. Wypływa z tego również inna rzecz. W sensie ścisłym misją Jezusa nie było nauczanie, uzdrawianie i wskrzeszanie. Jego misją było pełnienie woli Ojca, a zatem wszystko, co dzieje się w życiu Jezusa jest zaplanowane przez Ojca. Jezus zna Ojca i wie, że w każdej sytuacji wypełnia się Jego zamysł, który ma doprowadzić ludzi do wiary, a tym samym do zbawienia. Wspomina o tym także Jezus na początku dzisiejszej Ewangelii mówiąc: „Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą”. Jezus jeszcze przed tragiczną śmiercią Łazarza wie, że tutaj nie o śmierć będzie chodziło, ale o zapowiedź zmartwychwstania, które też będzie faktem historycznym. Jak jednak ta analiza wpływa na nasze życie? Po co ten filologiczny wstęp?
Wydaje się, że czasami patrzymy na Boga jako nieobecnego w teraźniejszości. Chcemy, aby działał w naszej przyszłości, ewentualnie dostrzegamy Jego działanie w przeszłości. Uwierzyć w to, że Bóg jest przy Mnie tu i teraz to jedno z najtrudniejszych wyzwań przed jakimi stawia nas Boża Opatrzność. Bóg nieobecny w teraźniejszości staje się jedynie wspomnieniem o przeszłości lub nadzieją na niepewną przyszłość. Taki Bóg jest na wpół martwy. Warto może zatem odnowić w sobie wiarę w Bożą Obecność, która trwa przy mnie nieustannie. Prawdą są przecież słowa z Dziejów Apostolskich mówiące, że „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”.
Drugą rzeczą wartą zauważenia jest nie tylko czas przeszły w słowach Jezusa, ale także ich aspekt. W filologii taką formę czasownika nazywamy „aspektem dokonanym”. Chodzi o to, że Jezus nie mówi „że mnie słuchałeś” lub „że mnie słuchasz”, ale mówi o działaniu Ojca jako o dokonanym. W języku łacińskim taka forma czasownika nazywa się verbum perfectum (dosł. słowo spełnione, wspaniałe, doskonałe). Cóż za wspaniała rzeczywistość kryje się za tak słuchającym Bogiem! Bóg słyszy w pełni, wspaniale, w sposób doskonały. Nic nie umknie Jego uszom. Wszystko będzie wysłuchane, przyjęte i zaakceptowane. To ważna rzecz dla wszystkich, którzy wierzą w Boga „z zamkniętymi uszami”, niewrażliwego, apatycznego, obojętnego na wołanie człowieka. Do Boga dociera każde nasze słowo, każda myśl, każdy zamiar. Co więcej, każdą prośbę zgodną z Jego wolą można traktować jako dokonaną. Mówi o tym chociażby św. Paweł do Kolosan, gdy poucza ich, że „w Chrystusie już zmartwychwstaliście”, a przecież zmartwychwstanie de facto jest dopiero przed nimi (eschatologia spełniona). Dla Boga jednak czas ma inne znaczenie niż dla nas. W Nim jesteśmy już dziś wysłuchani, odkupieni, zbawieni, zmartwychwstali.
Dziękujemy Ci, Ojcze, że nas wysłuchujesz, że jesteś z nami tu i teraz. Bądź uwielbiony za Twoją obecność, za to, że jesteś prawdziwym VERBUM PERFECTUM, wspaniałym Słowem, które mieszka wśród nas!