Na ostatnim spotkaniu nowo powstałej wspólnoty oazowej w naszej parafii poznawaliśmy tożsamość Ruchu Światło-Życie. Tym razem mówiliśmy o Namiocie Spotkania, czyli praktyce osobistego spotkania z Panem Bogiem. Charakterystyczne dla Ruchu określenie modlitwy osobistej zaczerpnięte zostało z Księgi Wyjścia (Wj 33, 7-11). Bardzo mocno poruszyły mnie słowa ks. Blachnickiego, które wypowiedział podczas jednej z konferencji na temat Namiotu Spotkania.
Mówił on, że bardzo ważne jest stawanie do modlitwy ze świadomością, że „(…) Bóg o każdym z nas myśli, że zna każdego z nas po imieniu i jest dla nas łaskawy. Bóg żywi wobec nas zamiary pełne dobroci, miłości. On myśli o naszym zbawieniu, o naszym szczęściu, o naszym życiu. Dlatego możemy do Niego przystąpić zawsze z niezachwianą ufnością, bo idziemy do kogoś, kto zawsze jest naszym przyjacielem, zawsze myśli o nas dobrze, zawsze chce naszego dobra, obejmuje nas miłością tym bardziej, im bardziej jej potrzebujemy, czyli im bardziej jesteśmy nędzni, słabi, grzeszni, niedoskonali, im więcej mamy trudności, problemów, tym bardziej możemy ufać Bogu, który jest nam łaskawy, który zna nas po imieniu”.
Dzisiaj w Ewangelii widzimy Pana Jezusa, który robi totalny rozgardiasz. Sam mówi, co jest przyczyną Jego wielkiego wzburzenia: „Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska” (J 2, 16). Nie może pogodzić się z tym, że dom, który miał być domem modlitwy, stał się jaskinią zbójców.
Muszę się przyznać, że moja modlitwa często przypomina targowanie się z Panem Jezusem. Moje wnętrze staję się zwykłym targowiskiem, gdzie po „przystępnej cenie” chcę załatwić z Bogiem swoje sprawy. Nie traktuję Go jak przyjaciela, z którym mogę bez skrępowania stanąć twarzą w twarz, ale bardziej jak Wróżkę Zębuszkę.
Może warto od tej niedzieli zacząć pościć od gadania i nauczyć się bycia w ciszy, bo cisza przecież pozwala usłyszeć to, co chce mi powiedzieć druga osoba. Niech to milczenie nas nie krępuje, tak jak nigdy nie krępuje cisza przy kimś, kto jest nam bliski. Stajemy przecież naprzeciwko TEGO, który jest nam bardzo życzliwy.