Mistrzyni olimpijska o Maryi

Katolicy są wśród nas. Jednak nie ulega żadnej wątpliwości, że przyznawanie się do swojej wiary (a szczególnie do katolicyzmu) nie jest wcale takie proste. Amerykański portal National Catholic Register opublikował swego czasu rozmowę z Katie Ladecky na temat jej wiary i przyznawania się do niej w środowisku sportowców. W całym wywiadzie na szczególną uwagę zasługuje jedna wypowiedź.

Mistrzyni olimpijska zapytana o to, co najbardziej ceni w katolicyzmie, odpowiada: „Myślę, że najpiękniejszą rzeczą jaką posiadamy to nabożeństwo do Maryi. Ma ona do odegrania świętą rolę w katolicyzmie, a jej silna wiara i pokora są cechami, których możemy się od niej uczyć”. Już słyszę głosy wielu „prawowiernych”, którzy z głębokim ubolewaniem spojrzą na tę wypowiedź, bo przecież Chrystus jest najważniejszy i tylko On jest w centrum chrześcijaństwa. Jasne, nie ma co do tego żadnych wątpliwości! Pamiętać jednak musimy, że szczere i tak bezpośrednie wyznanie wiary w rolę Maryi w Kościele, jest tak naprawdę uwielbieniem Boga w Jej życiu. Nie możemy lekceważyć, tego, co Kościół czuje i jak się modli. Zasada starożytna głosiła: lex orandi lex credendi. To, co wypływa ze zmysłu wiary ludzi wierzących stanowi fundament wiary. Nie bójmy się być blisko Maryi. Ma ona niewątpliwie pierwszoplanowe miejsce w dziele zbawiania ludzkości. Nie bez powodu to właśnie Ona najczęściej kieruje do ludzi przesłanie swojego Syna. Nie jest niczym złym oddawanie jej czci i zachwyt nad jej obecnością w Kościele. Życie wielu wiernych wskazuje, że ci, którzy oddają się Jej  w opiekę (a nawet niewolę) nie są bałwochwalcami, ale ludźmi będącymi blisko Chrystusa. Im bliżej Maryi, tym bliżej Boga. Im więcej o Maryi, tym więcej o Bogu.

Niech przykład Katie Ladecky usunie z nas wszelkie wątpliwości, co do kultu Maryi i jego publicznego wyznawania. Pamiętamy bowiem o fundamentalnej zasadzie pobożności maryjnej, że „od wieków nie słyszano, aby kto uciekając się do Niej, Jej pomocy wzywając, Ją o przyczynę prosząc, miał być przez Nią opuszczony”.

Polecam cały wywiad na National Catholic Register.

Inne artykuły autora

Anioły i demony