Kryzys wiary w kierownictwie duchowym

Kryzysy są koniecznymi etapami prawdziwego rozwoju duchowego. Kierownik duchowy często będzie towarzyszył osobie w kryzysie i powinien pamiętać o pewnych zasadach, które pomogą w przezwyciężeniu trudności. Zazwyczaj sposoby radzenia sobie z kryzysem wiary przedstawia się od strony pozytywnej, czyli tego, co należy robić. Ja jednak chciałbym tę kwestię omówić od strony negatywnej, czyli tego, czego dana osoba w kryzysie robić nie powinna.

Człowiek posiadający żywą wiarę będzie przez Boga wystawiany na próbę. Niczym biblijny Abraham może zostać poddany naprawdę ciężkim doświadczeniom, aby przeżyć kryzys i wyjść z niego umocnionym. Jest to na ogół bardzo bolesna podróż dla wierzącego, który weryfikuje swoją wiarę w Boga. Jest to również bardzo poważny proces, który może prowadzić albo do głębszej wiary w Boga, albo do całkowitego porzucenia wiary. Zdarzają się sytuacje (rozczarowania, straty, problemy lub tragedie), które mogą spowodować, że wierzący zakwestionują swoje zaufanie Bogu. Kryzys może uświadomić ci panoszące się w penitencie chore poczucie samowystarczalności, które nie pojmuje napomnienia Chrystusa: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5).

Jezus nie stronił od rzeczywistości cierpienia i kłopotów, jakie ludzie napotykają w życiu. Pismo Święte nie gwarantuje, że wierzący będą mieli łatwe życie, wolne od problemów i przeszkód. Oznacza to, że nawet ci, którzy są chrześcijanami, będą znosić trudności i wyzwania.

Kryzys wiary zaczyna się, gdy penitent kwestionuje lub wątpi w swoją wiarę w Boga lub prawdy wiary. Zazwyczaj towarzyszy temu silne strapienie duchowe. Wiąże się to zazwyczaj z doświadczeniem wielkiego bólu, silnych emocje i problemów życiowych. Zwykle kryzys wiary pojawia się, gdy dzieje się coś tragicznego lub niewytłumaczalnego. Kryzys wiary sprawia, że człowiek czuje się zdezorientowany, smutny, a nawet zły na Boga. Potrafi nawet przeklinać Boga. W kryzysie zwykle stawia się pytania, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi.

Kryzys wiary nie czyni nikogo złym chrześcijaninem. Pismo Święte jasno mówi, że chrześcijanie doświadczają chwil zwątpienia i zmartwień, które testują ich wiarę. Bóg wie, że ludzie są słabi, mają chwile zwątpienia i potrzebują Jego pomocy. Szatan z kolei ciężko pracuje, aby odwieść wierzących od Jezusa. Bóg jednak potrafi wykorzystać trudną sytuację człowieka, aby przyciągnąć go bliżej siebie i pomóc mu doświadczyć Jego łaski.

Cenną myśl w tym względzie zawiera list świętego ojca Pio z lipca 1913 roku. Pisze w nim do ojca Benedykta, swojego prowincjała. “Oto, co się ze mną stało w niedzielę rano po odprawieniu mszy świętej. Mój duch poczuł się nagle przeniesiony przez wyższą siłę do bardzo dużego pokoju promieniującego bardzo jasnym światłem. Na wysokim tronie ozdobionym perłami zobaczyłem siedzącą panią o rzadko spotykanej piękności. Była to Najświętsza Dziewica, która trzymała na kolanach Dzieciątko w majestatycznej postawie, z twarzą jaśniejszą i świecącą bardziej niż słońce. Wokół Nich była rzesza bardzo promiennych Aniołów. W głębi tej wielkiej sali były dwa małe łóżka, w każdym z nich była jedna osoba, sądząc z wyglądu, osoby te musiały bardzo cierpieć. Jedna z nich cierpiała tak bardzo, że z chwili na chwilę miała dać ostatnie pozdrowienie życiu. Przed tronem, na którym siedziała Najświętsza Dziewica, znajdowała się, całkowicie pogrążona w kontemplacji, inna osoba, która była uosobieniem szczęścia. Dziecko schodzi z kolan Najświętszej Dziewicy i kieruje się do osoby zatopionej w modlitwie, a za Nim podąża Matka i Aniołowie. Dziecko obejmuje ją, przytula bardzo mocno do piersi, całuje wiele razy i obdarza niezliczonymi pieszczotami. Dziewica i Aniołowie czynią to samo. Następnie Dzieciątko idzie w kierunku łóżek dwóch chorych osób. Do jednej z nich, która siedziała na łóżku, Dzieciątko kieruje zaledwie kilka słów pociechy, dość ozięble i bez większego szacunku. Na drugą chorą osobę, leżącą w łóżku, która odczuwała większą potrzebę pocieszenia, nie raczyło nawet spojrzeć i, jakby lękając się ukarania jej, rozkazało Aniołom zbić ją. Ci nie zawahali się ani na moment w wykonaniu otrzymanego rozkazu… Ta scena początkowo wydawała mi się bardzo okrutna! Biedaczka nie narzeka, lecz bardzo słabym głosem woła: – O, najłaskawszy Jezu, miej miłosierdzie nade mną, jak długo trwa czas miłosierdzia… Nie potępiaj mnie, o najsłodszy Jezu, kiedy będziesz musiał osądzić mnie, ponieważ ja nie mogłabym kochać Cię więcej… O, najlitościwszy Jezu, jeśli Twoja surowa sprawiedliwość chce mnie potępić, odwołuję się do Twego najbardziej wielkodusznego miłosierdzia. Dziecię zwrócone do mnie mówi: – Ucz się, jak powinno się kochać. Nic nie rozumiałem. Ten widok sprawił, że trząsłem się jak trzcina narażona na gwał­towny wiatr, ponieważ myślałem, że ta dusza była odrzucona przez Jezusa. Lecz niestety, jakże człowiek cielesny odmiennie ocenia rzeczy duchowe, które w rzeczywistości są inne od jego oceny! Lecz, aby rozwiać wszelką moją obawę, Pan Bóg chciał pokazać mi również dusze tych trzech osób. Jak piękne są dusze, w których Boski Oblubieniec króluje… Te trzy anielskie istoty były w łasce Boga: wszystkie były ozdobione zasługami, choć nie w równej mierze, ponieważ trzecia była bardziej ozdobiona od drugiej, a ta jeszcze bardziej od pierwszej. Ponieważ nie mogłem zrozumieć, dlaczego Pan Bóg potraktował w tak różny sposób te swoje drogie oblubienice, On sam był łaskaw przyjść z pomocą biednemu nieszczęśnikowi i przez słowa wewnętrzne, jasne i wyraźne zaczyna mówić do mnie, że: – Pierwsza była duszą jeszcze słabą i potrzebowała pieszczot, w przeciwnym razie odwróciłaby się plecami od Niego, druga była duszą mocniejszą i aby utrzymać ją w Jego służbie, potrzeba było jeszcze jakiejś małej pieszczoty, trzecia była Jego ukochaną oblubienicą, ponieważ pomimo sposobu, w jaki ją trapił, była zawsze wierna w jego służbie i wierna w miłości”.

Jeżeli penitent przeżywa kryzys wiary nie powinien porzucać następujących czynności, a kierownik powinien dopytywać o ich wypełnianie.

Po pierwsze, penitent nie powinien rezygnować z przyjmowania sakramentów, chodzenia do kościoła i kierownictwa duchowego. Zły duch chce, abyśmy się odizolowali i odłączyli od wspólnoty Kościoła. Bóg stworzył nas, abyśmy wspólnie słuchali słowa Bożego nawet w największych przeciwnościach. Kryzys wiary stanie się trudniejszy do pokonania, jeśli penitent przestanie chodzić do kościoła i porzuci sakramenty oraz praktyki religijne. Poczucie samotności i odrzucenia, unikanie spowiedzi i brak karmienia się Pismem Świętym będzie napędzać kryzys, zamiast przynosić jego rozwiązanie.

Ktoś, kto przeżywa kryzys wiary, może pomyśleć, że przerwa od modlitwy ma sens. Ale odłączenie się od Boga nigdy nie jest rozwiązaniem. Nawet w kryzysie modlitwa potrafi przynieść pokój i zrozumienie. Dzięki niej penitent pozostanie w łączności z Bogiem, który go kocha i chce, aby odnalazł drogę do głębszej wiary. Święta Faustyna pisała w Dzienniczku: “Wieczorem, kiedy weszłam do małej kapliczki, usłyszałam w duszy te słowa: Córko moja, rozważ te słowa: A będąc w ciężkości – dłużej się modlił. Kiedy się zaczęłam zastanawiać głębiej, wiele świtała spłynęło na duszę moją. Poznałam, jak bardzo nam trzeba wytrwałości w modlitwie, i od takiej ciężkiej modlitwy zależy nieraz nasze zbawienie”.

Kryzys wiary może utrudniać motywację do medytacji i odprawiania rachunku sumienia. Mimo wewnętrznego oporu nie wolno z nich rezygnować. Te dwie czynności objawiają człowiekowi prawdę nie tylko o Bogu, ale także o nas samych i problemach, które nas spotykają. Prawda będzie tym, co pomoże znaleźć wyjście z kryzysu. Wielu ludzi doświadcza podczas medytacji nadprzyrodzonych natchnień, które rozjaśniają im zawiłości ludzkiego życia, a także kwestię cierpienia, opuszczenia, choroby, śmierci i życia wiecznego.

W chwilach zwątpienia nie powinno się porzucać rozmów na tematy duchowe i otwarcie mówić o swoim kryzysie kierownikowi. Rozmowa z towarzyszem duchowym może pomóc w owocnym przeżywaniu kryzysu. Nie bez znaczenia jest też pociecha i wspólna modlitwa w intencjach przeżywającego kryzys. Towarzyszenie w kryzysie wymaga od kierownika cierpliwości i wzmożonego wysiłku duchowego. Nie powinien ustawać w modlitwie za swojego penitenta i okazywać mu pełne zrozumienie dodające nadziei.

Kiedy ktoś wątpi w swoją wiarę w Boga, nie oznacza to, że Bóg jest na niego zły. Bóg się nie obraża. Bóg kocha każdego człowieka bezwarunkowo. Nigdy nie moglibyśmy zrobić czegoś, co uczyniłoby Bożą miłość mniej lub bardziej czułą. Nasze wątpliwości nie są Jego wątpliwościami. Do wielkiej świętości często dochodzi się przez bardzo trudne doświadczenia. Święta Matka Teresa z Kalkuty przez większość swojego życia żyła w głębokim kryzysie wiary, co nie zniechęciło jej do całkowitego zawierzenia Bogu, mimo iż zupełnie Go nie czuła. „Jezus cię kocha w szczególny sposób. W moim przypadku cisza i pustka są aż tak bardzo wielkie, że patrzę i nie widzę, słucham i nie słyszę”, pisała w 1979 roku do swojego kierownika.

Na zakończenie chciałbym przywołać Sørena Kierkegaarda, który pisał w Pojęciu lęku, że ludzie doświadczają ”zawrotów głowy” podczas kryzysu wiary, odczuwając niepokój z powodu wolności wyboru, która jest zarówno atrakcyjna, jak i przerażająca. Jeśli ktoś akceptuje tę wolność, może dokonać tzw. „skoku wiary”, który jest wybierany w sposób całkowicie wolny. Ostatecznie takie doświadczenie może stać się podstawą drugiego nawrócenia, które skutkuje przemianą wiary i odrzuceniem fałszywego obrazu religijności i Boga.

 

 

***

 

 

Penitent: Ojcze, przeżywam poważny kryzys wiary.

Kierownik: Spokojnie, w każdym kryzysie ukryta jest szansa.