Asteroida AKSLop-2200

Międzygwiezdny pył opadał powoli na asteroidę AKSLop-2200. Z punktu obserwacyjnego zdawało się, że pył iskrzy się i zapala tworząc nad cienką atmosferą niekontrolowany pokaz zimnych ogni. AKSLop-2200 była stosunkowo starą asteroidą typu ziemskiego, ale od Ziemi dzieliło ją niemal 900 000 lat świetlnych. Jak większość asteroid tego typu krążyła ona powoli po orbicie wyznaczonej wokół czarnej dziury z prędkością pozwalającą na dokładną obserwację horyzontu zdarzeń. Owe zdarzenia ginące w mroku masywnego kosmicznego potwora były często tematem burzliwych dyskusji między mieszkańcami asteroidy. Nikt jednak nie mógł ostatecznie dojść do konkluzji, gdyż cała informacja ginęła we wnętrzu osobliwości czarnej dziury i przelatywała do innego wszechświata, w którym nawet prawa logiki nie obowiązywały.

Asteroida nie była zbyt duża i nie mogła pomieścić dużej populacji. Miejsca starczyło zaledwie na dwie kapsuły biosferyczne i niewielkie pole rekreacyjne, które służyło jako miejsce spotkań dla mieszkańców. Myli się jednak ten, kto pomyślał, że mieszkańcy AKSLop-2200 tworzą jakąś społeczność. Właściwie nie jest to ich wina, bo populacja asteroidy od stu lat wynosi dokładnie 2 (ni mniej, ni więcej). Dumni Akslopianie (bo tak sami siebie nazywają) nie tworzą (z natury rzeczy) żadnych ugrupowań ani większości. Kiedyś próbowali nadać sobie imiona, ale nawet o to potrafili się pokłócić i ostatecznie jeden do drugiego zwracał się przez „ty”. Nie żyli też we wzajemnej zgodzie, ale słynęli z kłótliwości i chyba tylko cudem populacja asteroidy nie spadła do zera, gdy toczono zażarte spory. Kłócono się dla zasady i nikt nit pamiętał, że można rozmawiać inaczej. Gdyby było to możliwe to zapewne jeden kosmita wyrzuciłby drugiego z asteroidy gdzie pieprz rośnie, ale nikt takiej władzy nie posiadał, więc sytuacja w swojej niestabilności wydawała się całkiem stabilna.

W swojej historii kosmici z asteroidy podejmowali różne tematy. Rozpoczęli od tego na czym polega prawdziwa wolność i czy dałoby się wprowadzić demokrację. Powstał nawet wstępny projekt parlamentu, ale pomysł upadł, gdy zaczęto rozmawiać o napisaniu nowej konstytucji. Wzajemnie oskarżono się o zdradę i szpiegostwo na rzecz obcych mocarstw. Następnie emocje rozbudził temat rozdziału Kościoła od państwa. Poszukiwano najlepszych rozwiązań: laickiego społeczeństwa, teokracji, wzajemnego poszanowania, nie wpychania nosa w nie swoje sprawy, ale dopiero po roku zorientowano się, że na asteroidzie nie ma żadnego kościoła, a i z wiarą w samego Boga nie jest najlepiej. Temat zatem zszedł na sprawy światopoglądowe. Przerzucano się argumentami w obronie życia, in vitro, adopcji dzieci i eutanazji. Jednak gdy doszło do rozmowy o tym, kto miałby zadecydować o skróceniu życia przeciwnika to nagle okazało się, że decyzję taką musiałby podejmować największy wróg zainteresowanego, a na to żaden Akslopianin nie mógł sobie pozwolić.

Dyskutowano zatem o wszystkim i jednocześnie nic z tego nie wynikało. Nieszczęsna asteroida z czasem powoli zaczynała zmieniać kurs i nieuchronnie zbliżała się w kierunku czarnej dziury. Pojęcia takie jak dobro, prawda i miłość nie miały już większego znaczenia. Chodziło tylko o to, aby trochę się pokłócić. Co prawda, lokalne systemy gwiezdne zaproponowały pomoc, a nawet podały konkretne rozwiązanie, ale także w tym kosmici nie mogli dojść do zgody.

Mijały kolejne tygodnie a na asteroidzie życie beztrosko toczyło się wśród sporów i waśni. Na chwilę przed zderzeniem z czarną dziurą każdy na swojej kapsule biosferycznej wypisał zdanie: „Nie rozstrzygajmy co jest dobre, ale uznajmy za dobre to, że nie rozstrzygamy”. Nagle zrobiło się ciemno, a czas zatrzymał się w miejscu. Po asteroidzie nie pozostał nawet ślad wspomnienia. Zrobiło się smutno.

Taki to los spotkał AKSLop-2200 – asteroidę typu ziemskiego.

Inne artykuły autora

Anioły i demony